
Dymałbym.
Podobno jedno z najpopularniejszych komentarzy w wirtualnym świecie. I komplementów zarazem. Dymałbym. Nie wiem, co mogło by być jeszcze gorszego? Chyba tylko – Nie dymałbym.
Gdzie jest złoty środek? Gdzie biegnie ta cienka, czerwona linia odgradzająca fiksację na punkcie fizyczności od zdroworozsądkowego podejścia do wyglądu? Wciąż jej szukam. Z niepokojem w oczach i smutkiem w sercu.
Nie mogę na ciebie patrzeć w tych dresach. Jak Ty wyglądasz? Nie wstyd Ci? Bo mnie wstyd.
Wstyd za co? Za to, jak wyglądasz bez fluidu, tuszu do rzęs i bronzera na kościach policzkowych? Za to, że wyszła ci krosta na czole? Wstyd za swoją twarz?
Zrób coś ze sobą, rzygać się chce, jak Cię widzę.
Więc robisz. Coś. Ćwiczysz. Rozbijasz cellulit pięściami. Obwijasz się folią. Nakładasz maski. Podwójną warstwę fluidu. Botoks w lwią zmarszczkę. Wyciąg z śluzu ślimaka pod oczy. I co najważniejsze- często mrugasz i połykasz łzy. Do środka.
Potem się nie dziw, jak Cię zdradzę.
Nie dziwisz się. Przecież seks od dawna macie kiepski. Może to od czasu, kiedy powiedział, że brzuch ci zwisa. Albo że wyglądasz jak Jabba. A może od zawsze tak było. Przecież jesteś oziębła seksualnie. Nie masz potrzeb. Powinnaś się leczyć.
Już nie jesteś taka młoda, teraz zaczniesz tyć i się starzeć. Ludzie się dziwią, że jesteśmy w ogóle razem.
Razem.
Razem…
Wszyscy razem w jednym tempie… Tyle przychodzi Ci na myśl odnośnie „razem”.
Chociaż nie …, masz w głowie kilka skojarzeń w temacie miłości. Może to dlatego, że przeczytałaś Spóźnionych kochanków i uroiło ci się, że tak można. Kochać się bez oczu, bez patrzenia. Bez oceniania. Czy zwisa ci brzuch czy nie. Czy dziwnie podskakują ci cycki w pozycji na jeźdźca. Czy w ogóle masz cycki. Czy wystarczająco się prężysz i wydajesz właściwe jęki. Dlaczego z ciebie taka cnotka niewydymka. Dlaczego jesteś taka zdzirowata. Czemu właściwie nigdy nie dochodzisz pochwowo?
William Wharton to jednak miał wyobraźnię… Szkoda, że przeczytałaś to mając 13 lat. I przyjęłaś za literaturę faktu. Na tym samym dziale znalazłaś Dziwne losy Jane Eyre, Wichrowe Wzgórza. Na twoje nieszczęście, pozwoliło ci to uwierzyć, że spotkasz kiedyś Pana Darcy, który pokocha cię, taką, jaką jesteś.
Kogoś, kto pokocha twoje wnętrze. To, jaka jesteś, jak reagujesz. Nawet (lub tym bardziej!) jeśli te reakcje nie mieszczą się w spektrum normy. Kogo będzie rozczulać fakt, że płaczesz na reklamach. Kto będzie pożerać cię pożądliwym wzrokiem na imprezie. I z czułością zaparzy ci rano herbatę, kiedy obudzisz się z kacem. Kogoś, kto chce cię całą. Z cellulitem. Z dresem. Ze złym oddechem rano. Z rozwolnieniem. Z zatwardzeniem. Z hemoroidami. Z rozstępami. Z suchością pochwy. Z nadżerką. Z krzywymi nogami. Z poobgryzanymi paznokciami. Z łysieniem plackowatym. Z mastektomią. Z bezpłodnością. Z nerwicą natręctw. Z napięciem przedmiesiączkowym. Z nadwagą. Z lwią zmarszczką. Ze zwisającym brzuchem. Z milionem niepewności. Absolutnie niedoskonałą. Starzejącą się. Zmieniającą. Rozpadającą.
Dymałbym.
… i że będę cie dymał, w dresie, i z cellulitem, i jakąkolwiek postać byś nie przybrała… będę cie dymać. Za to, kim jesteś.
….przerażająco smutne…..