Halo, Joanno?
Jak Ci mija jesień? Mnie jakoś tak strasznie szybko. Może dlatego, że niczym stara niedźwiedzica zakopałam się pod kocem w swej norce i zamiast pogrążać się w rozpaczy, że lato minęło, pogrążyłam się w lekturze. Na całe długie tygodnie. Znasz Elenę Ferrante? Choć to imię i nazwisko widnieje na czterotomowej serii „Genialnej przyjaciółki”, to tak naprawdę Ona nie istnieje. To tylko pseudonim. Czyj? To jedna z największych tajemnic wydawniczego świata. Jeśli znasz odpowiedź, kim jest Elena, daj mi znać. Bo pokochałam Jej (lub jego!) pisanie i żałowałam, że było do przeczytania zaledwie dwa tysiące stron…
Genialna Przyjaciółka
To iście genialna w swej gęstości literatura. Wszystko mnie w niej pociągało. Forma, treść, ale chyba najbardziej historia przyjaźni. Przyjaźni między kobietami. Przyjaźni trudnej, zagmatwanej, toksycznej. Przyjaźni, której nie da się opisać w sposób jednoznaczny. W której można się pogubić. I z której można się uwolnić w tylko jeden sposób. Porzucając na zawsze jakąś część siebie. Przypomina Ci to coś? Pamiętasz pewną historię przyjaźni, która wydarzyła się naprawdę? Pamiętasz naszą Genialną Przyjaciółkę?
To było liceum, początek końca, ostatnia klasa. Koleżanka siedząca na polskim ławkę przed nami zdradziła nam pewien sekret. W szatni gimnastycznej ze łzami w oczach powiedziała nam w tajemnicy, że ma raka jajnika. I że pewnie nigdy nie będzie mieć dzieci. A może nigdy nie będzie mieć niczego, nawet marzeń o dzieciach, bo… umiera. Nasze życie dopiero się zaczynało, tryskałyśmy energią jaką mają w sobie nastolatki, chciałyśmy czerpać życie garściami. Miałyśmy swoje problemy, mniejsze i większe, jakieś historie miłosne toczyły się w tle, planowałyśmy przyszłość, a Ona… a Ona miała raka. Wyrok. I tylko jeden plan: walczyć. Pochodziła z malutkiej wioseczki, z miejsca owianego jakimiś strasznymi historiami, o których nam opowiadała i z rodziny, na której wsparcie nie mogła liczyć. Jej mama, ciężko chora na serce, nie wiedziała nic o jej stanie. Nią zajmowała się dużo starsza siostra. Woziła ją do lekarzy, na radioterapię, załatwiała lekarstwa, szpitale. A my, obarczone tą smutną tajemnicą, mogłyśmy tylko przy Niej być. Pocieszać, wysłuchiwać, wspierać. I tak zrobiłyśmy.
Pamiętasz, Asieńka, te nasze wspólne spotkania, wagary, spacery? Długie rozmowy? Nasze szampany w parku, imprezy, kiedy po pijaku wszystkie ryczałyśmy? Nad cholernym losem, cholernym życiem, cholernym rakiem? Pamiętasz studniówkę? Kiedy wyszła z łazienki mówiąc, że zażyła silny lek przeciwbólowy, bo czuje się tak źle, że chyba zaraz zemdleje? Albo lekarstwa pochowane w pojemniczkach po kliszy do aparatu, by jej mama ich nie znalazła? Przyjeżdżałam czasem do niej na noc, by się razem uczyć, pomagałam jej ogarniać zaległości, a Ona wysypywała garść różnych leków i je łykała, uśmiechając się do mnie ze łzami w oczach. Zresztą nie tylko ja jej starałam się pomagać w nadrabianiu materiału. Zaufany nauczyciel zorganizował jej korepetycje z różnych przedmiotów, w końcu zbliżała się matura. Miała cudownego chłopaka, który ją wspierał jak tylko potrafił. Opowiadała o nim często. Jak bardzo przeżywał jej chorobę, jak bardzo bał się, że Ona zniknie zbyt szybko, zbyt cicho, że odejdzie od niego na zawsze. Potrafił w środku nocy przyjechać do niej kilkadziesiąt kilometrów na rowerze, z bukiet zerwanych po drodze stokrotek, by powiedzieć Jej „dobranoc” i jak bardzo Ją kocha. Słuchałyśmy tych romantycznych historii i często nie mogłyśmy powstrzymać łez. Jej życie byłoby takie piękne, gdyby nie ta okropna choroba, myślałyśmy.
Dziś już niewiele pamiętam z tego czasu. Nie chciałam wierzyć, w to, co się stało. Do tej pory z trudem o tym opowiadam. Słowa nie chcą mi przejść przez gardło. Łatwej je pisać, choć i to wcale nie jest łatwe. „Genialna przyjaciółka” Eleny Ferrante obudziła pewne skojarzenia. Sprawiła, że uchyliłam szufladę z napisem „NIE OTWIERAĆ”, wypuszczając na światło dzienne wspomnienia-demony, sprawy dawne, lecz wciąż nie przepracowane. Genialna Przyjaciółka, której już nie ma. I której nigdy nie powinno być.
Pamiętasz Asieńka to uczucie, kiedy czujesz, że zostałaś okradziona nawet z łez?
One thought on “Genialna przyjaciółka”